Aktualności - Słowo na niedzielę 24.12.2023

2023-12-23

Słowo na niedzielę 24.12.2023

 

Kochani

Ostatnia niedziela Adwentu przypada w tym roku w samą Wigilię Bożego Narodzenia. Ośmielę się powiedzieć, że mnie taki układ się podoba. Podoba mi się dlatego, że właśnie nie zostawia wiele czasu na przygotowanie do świąt, a w związku z tym może zmobilizować wielu z nas, żeby zajęli się tym wcześniej niż zwykle. Kiedy mamy dzień lub dwa wolne przed Wigilią, nastawiamy się wtedy na intensywne przygotowania, zakupy, porządki, itp. Nie bierzmy pod uwagę tego, że im więcej robimy, tym więcej nieprzewidzianych sytuacji i problemów może się wydarzyć, a wtedy, choć i tak jesteśmy bardzo nerwowi, jeszcze bardziej się złościmy i wyzywamy na bliźnich. Przygotowanie do Świąt kojarzy nam się wówczas (słyszę to już od niektórych z moich uczniów) z wieczną gonitwą, nerwami i kłótnią, którą łagodzi dopiero wigilijny stół. Na taką sytuację Bóg daje nam jak lekarstwo scenę modlitwy Króla Dawida, którą słyszymy w pierwszym czytaniu. Dawid w modlitwie deklaruje się, że przygotuje Bogu dom na mieszkanie. W domyśle miała to być jakaś wspaniała budowla, piękna i ozdobna. Bóg jednak odpowiada przez proroka: „Jakiż to dom możesz mi przygotować?” Gdybyśmy chcieli przełożyć te słowa na naszą sytuację, to wypadałoby zapytać: jak pięknie możesz wysprzątać dom, umyć okna, jak piękną choinkę ubrać i jak pysznych potraw nagotować, żeby dom stał się godny przyjścia Zbawiciela? Czy możemy zaimponować Panu Bogu naszym bogactwem i zakupami? Pan Bóg, tak jak wtedy Dawidowi tak dzisiaj odpowiada nam, że to nie my szykujemy Jego przyjście na świat, tylko On sam, jeśli okażemy właściwą postawę, może „zbudować nam dom”, czyli umocnić naszą rodzinę swoim błogosławieństwem, kiedy będziemy skupieni na przychodzącym Panu, a nie na całej otoczce, która podkreśla raczej nas niż Jego.

Dlaczego świętowanie nas męczy i nie czekamy na nie z utęsknieniem jak dawniej, kiedy byliśmy dziećmi? Powszechnie wydaje się nam, że to wszystko dlatego, że teraz sami musimy się zorganizować i wszystko jest na naszej głowie. Wydaje się że nie musi tak być. My po prostu nie umiemy już cieszyć się z małych rzeczy. Mamy wszystkiego przesyt, a że apatyt rośnie w miarę jedzenia, to nie potrafimy się nasycić całą obfitością rzeczy, która nas otacza. Dlatego potrzebny jest Adwent i dzisiejszy post. Ten czas ma nas nauczyć na nowo pragnąć, czekać z radością i doceniać Boże Narodzenie, kiedy przyjdzie. Nawet dzisiaj, w ostatni dzień jeszcze można nauczyć się czekać, wyciszyć się, zatrzymać i zastanowić. Już blisko jest Pan, pójdźmy wszyscy z pokłonem.

Ewangelia dzisiejsza mówi o zwiastowaniu. Zawsze czyta się ją w ostatnią niedzielę Adwentu. Ukazuje ona Matkę Bożą – przykład osoby najbardziej czekającej i najlepiej przygotowanej na przyjście Zbawiciela. Bóg posyła więc Anioła Gabriela do domu Dawida, który trwa już od tysiąca lat z pokolenia na pokolenie czekając na Zbawiciela. Król Dawid zaczynał w pięknym pałacu ze złota i drewna cedrowego. Św. Józef, jego potomek w linii prostej mieszka w ubogim domku w Nazarecie, nieopodal w wielkim ubóstwie mieszka jego młoda narzeczona Maria. Nie do cedrowego i złotego pałacu przyszedł Bóg, ale czekał, aż zmieni się w ubogi domek. Nie do króla w koronie i purpurze przyszedł Zbawiciel, ale czekał, aż ród utraci wszystko i jego potomkowie będą musieli pracować własnymi rękami. Stracili bogactwa, pałace i znaczenie, ale to oczyściło ich dusze i dlatego czekali na Zbawiciela, bardzo pragnęli oboje ujrzeć dzień Jego przyjścia.

Choć Maryja i Józef byli ubodzy, to jednak byli przygotowani w inny sposób: Józefa nazywa Ewangelista „mężem sprawiedliwym”, a Maryję – „pełną łaski”. Prawdziwe bogactwo mieli wiec w sobie. Dla nas także jest ono dostępne: w spowiedzi świętej odzyskujemy sprawiedliwość i łaska uświęcająca napełnia nasze dusze. Tak jak Bóg sam zapowiedział Dawidowi budowę domu, tak On sam najlepiej przygotowuje swoich wiernych na swoje przyjście.

Maryja w swoim oczekiwaniu jest bardzo pokorna i czysta. Przecież słyszy Dobrą Nowinę dla niej i całego narodu i reaguje zamyśleniem i milczeniem. My zazwyczaj mamy problemy z powściągliwością w naszych reakcjach. Nie tylko w tych negatywnych, kiedy złościmy się i wybuchamy jeśli coś nie idzie po naszej myśli, ale także tych pozytywnych. Nie cieszymy się jak dzieci, ale krzyczymy, wyjemy, skaczemy, bo wygraliśmy w grę, albo nasze drużyna strzeliła gola. Maryja ucieszyła się ogromnie, ale to była radość jej duszy, a nie wybuch emocji. Ta radość trwała jeszcze wiele dni, bo to z radości wybrzmiał hymn: „Wielbi dusza moja Pana”, który Maryja wyśpiewała u swojej kuzynki Elżbiety kilka tygodni później. Radość była tak wielka, że nie słyszymy słowa narzekania i kłótni, kiedy trzeba było w trudnych warunkach i w stanie błogosławionym podróżować, a wręcz przeprowadzać się do Betlejem o wiele kilometrów. Nie było paniki i wymówek, kiedy nie udało się znaleźć noclegu i kiedy przyszło jej porodzić w stajni.

W końcu radość zaowocowała odwiedzinami u Elżbiety. Radość spontanicznie dzieli się z bliźnimi. Życzymy więc prawdziwej radości, bez przesady i przeładowania, radości pokornej, cichej, długotrwałej, dzielonej z bliźnimi i zmieniającej życie.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.