Aktualności - Słowo na niedzielę 03.08.25

2025-08-02

Słowo na niedzielę 03.08.25

Kochani

Dzisiejsze Słowo Boże podejmuje temat różnego rodzaju bogactwa. Powszechnie funkcjonuje u nas przysłowie: „pieniądze szczęścia nie dają”, lecz ludzie dopowiadają jeszcze: „ale każdy chciałby się o tym przekonać osobiście”. W Skrzypku na dachu autor napisał jak młody komunista Perczyk powiedział do starego Żyda Tewjewa: „pieniądz i bogactwo to plaga”, a wtedy stary Tewjew wzniósł ręce ku niebu i powiedział: „oby Bóg zesłał na mnie tę plagę”. Zresztą ten sam bohater pytał Boga, czy naprawdę pokrzyżowałoby to odwieczne plany, gdyby Tewjew był bogaty a nie biedny. Dzisiaj w języku młodzieży najgorsza obelga to „biedak”. Wszystkie plany wielu młodych ludzi koncentrują się tylko na jednym: nie być biednym a być bogatym, bo szczęście miedzy się teraz w tym, ile „K” miesięcznie jesteś w stanie zarobić, gdzie „K” oznacza tysiąc. Za dużo wokoło nas pogoni za pieniądzem, żebyśmy mogli powiedzieć, że mu to jesteśmy ubodzy duchem, którzy mają wstęp do nieba. Za dużo tych „ubogich” kombinuje dzisiaj na giełdach, krypto walutach, czy przy hazardzie. Można mieć serce bogacza nawet mając mało na koncie. A serce bogacza poznaje się po tym, że jest ciasne, to znaczy – myśli tylko o sobie.

Znów przysłowie mówi, że „bogatemu to się i byk ocieli”, albo „bogatemu diabeł dziecko kołysze” i podobny przykład daje dzisiejsza Ewangelia: bogaczowi bardzo dobrze obrodziło pole, do tego stopnia, że nie miał gdzie pomieścić zbiorów. Nawet nie pomyślał, żeby choćby tym nadmiarem podzielić się z bliźnimi, tylko chciał rozbudować swoje spichlerze i używać życia i żyć ze świadomością, że ma dobra na długie lata. Wypadałoby mu przytoczyć słowa Koheleta, za którymi według tradycji ukrywał się sam Salomon – człowiek ówcześnie prawdopodobnie najbogatszy na świecie. I on przestrzegał, że nagromadzenie dóbr doczesnych zabiera człowiekowi pokój serca, a i tak ostatecznie człowiek z nich nie skorzysta, bo i one i samo ludzkie życie jest marnością, która obraca wszystko w pył.

Był taki film, w którym wybrani ludzie popłynęli na wyspę spełnionych marzeń i każdy mógł wyrazić jedno życzenie i ono miało być spełnione, ale ze wszystkimi konsekwencjami. Wtedy jeden młody człowiek zapragnął być multimilionerem i rzeczywiście, nagle otrzymał wspaniały dom, wielu „przyjaciół” i masę pieniędzy. Szczęście trwało tylko jeden dzień, bo w nocy wpadli jacyś terroryście i zaczęli do wszystkich strzelać. I wtedy zarządzający wyspą spełnionych marzeń powiedział, że konsekwencją bogactwa jest zawsze posiadanie wrogów. Szukajmy zatem tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus.

 

Ks. dr Bartłomiej Krzos.